Ogrodniczy raj dla Bydgoszczy i okolic
Rol-Pest to centrum ogrodnicze na północnych rubieżach Bydgoszczy. Jest prawdziwym rajem dla miłośników ogrodu. Rozmawiamy z Anną Wadych, jego właścicielką i prezesem.
Centrum Ogrodnicze „Rol-Pest” sp. z o.o.
Szosa Gdańska 7, Żołędowo
86-031 Osielsko k. Bydgoszczy
Rok założenia: 2006
Powierzchnia centrum: 3000 m2 na działce 1,5 ha
Asortyment: pełna oferta dla domu i ogrodu. Rośliny do wnętrz i do ogrodu. Nawozy, chemia, narzędzia, zwierzęta domowe, artykuły dekoracyjne i AGD.
Zatrudnienie: 13 pracowników oraz kadra zarządzająca: Anna Maria Wadych – prezes zarządu, Aneta Konarska – wiceprezes zarządu, Julitta Czyszewska – prokura samoistna
Duże, przestronne, bogato zatowarowane. A do tego całkiem młode. Tak można chyba w skrócie opisać Pani centrum ogrodnicze, prawda?
Anna Wadych: Centrum otwieraliśmy w 2006 roku, więc około 18 lat temu. Można powiedzieć, że symbolicznie osiągnęło pełnoletniość. W branży jestem przeszło 30 lat. Pierwszą przygodę z punktem sprzedaży w branży ogrodniczej miałam w Ostaszewie k. Torunia. Na początku to była hurtownia, rozlewnia środków ochrony roślin, nawozów, dystrybucja, sklep, potem były centra ogrodnicze. Po rodzinnych perypetiach przeniosłam się pod Bydgoszcz.
Od razu wiedziała Pani, jak ma wyglądać nowy obiekt?
Anna Wadych: Tak. Miałam już swoje doświadczenie. Oglądałam też wiele podobnych punktów podczas moich podróży po świecie. Dlatego stworzyłam wielkościowo podobny obiekt jak pod Toruniem, ale bardziej szklarniowy. Chodziło o to, by mieć w ofercie więcej roślin, a one przecież potrzebują światła. Przy projektowaniu i budowie zatrudniłam znaną belgijską firmę i powstało to, co można dziś oglądać w Osielsku.
I wszystko działa tak, jak Pani zakładała? Żadnych poprawek?
Anna Wadych: Nie ma obiektów idealnych, zawsze coś trzeba doszlifować. Ale zasadniczo jestem zadowolona z tej inwestycji. Zaprocentowały wcześniejsze moje obserwacje, wnioski – przelane później na projekt. Jedynie musieliśmy niedawno zmodernizować nieco ogrzewanie. Przeszliśmy na gaz. W obiekcie, który ma 3 tys. m2, dobrze sprawdzają się nagrzewnice zamiast ciągów grzewczych w podłodze czy kaloryferów.
Zaznaczam, że ogrzewamy całość naszego centrum, które jest zarazem całym składem posiadanego towaru. Nie mamy zaplecza magazynowego. A cała działka, z ekspozycją zewnętrzną i parkingiem, zajmuje 1,5 ha. Na zewnątrz jest wiata na rośliny rabatowe. W tym roku mocno musieliśmy ją osłaniać przed wyjątkowo dokuczliwymi – i powracającymi – przymrozkami.
Co jest Waszą specjalizacją w ofercie? Czy to, co jest pod dachem, czy asortyment pod gołym niebem?
Jeśli patrzymy pod względem zysków, to rośliny – w tym te pod chmurką – generują większy obrót i zyski. Ale oferta pod dachem stabilizuje przychody w ciągu całego roku. Zatem obydwa działy są niezbędne dla biznesu. Z tego co słyszę od odwiedzających nas klientów, jest to ogrodniczy raj dla całej Bydgoszczy i okolic. Wszyscy zainteresowani ogrodem tutaj przyjeżdżają. I to ze swoimi rodzinami!
Co kocha Pani najbardziej z całego swojego centrum?
Anna Wadych: Rośliny. Najbardziej kocham wszelakie rośliny. W całej roślinnej ofercie te do wnętrz stanowią ok. 25% obrotów. Decydując się na taki duży udział ciepłolubnych roślin, zimą trzeba myśleć o grzaniu, co też w jakiś sposób generuje koszty. Tym bardziej, że działamy cały rok. Na Boże Narodzenie mocną ofertą są choinki i dekoracje choinkowe.
Czy na przestrzeni tych ostatnich 5 czy 10 lat zmieniły się gusty klientów?
Anna Wadych: Wydaje mi się, że klienci kupują więcej roślin. Patrzę oczywiście na obroty. Ale poszukiwane są już nowe gatunki lub odmiany. Klient nie zadowala się tymi zwykłymi, popularnymi. W przypadku ogrodu nie wystarcza już przysłowiowa tuja szmaragd. Zamiast niej poszukiwane są laurowiśnie. To w ogóle jest od 2 lat hit sprzedażowy. Schodzą niesamowite ilości różnych odmian tego gatunku. Całe szczęście, że są one już zimoodporne, przystosowane do naszych zim.
Cały wywiad w e-wydaniu!